W górach, na górze - nic w tym dziwnego, skoro jesteśmy w mieście nazywanym Bramą Bieszczadów.
Dla mnie Sanok był miastem szczególnym - jednym z pierwszych, które odwiedziłam jako świadoma, kilkuletnia, turystka ;-)
Od rodzinnego Krosna - Sanok dzieli zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, ale w dzieciństwie czasoprzestrzeń wygląda zupełnie inaczej - wszystko wydaje się większe, bardziej tajemnicze i fascynujące... Bardziej?
Jeśli podróżowanie mamy we krwi, nawet będąc stulatkiem i tak nowe - dla nas - miejsca, będziemy "czytać" jak najciekawszą powieść, nowelę, a może wiersz - rymowany, biały? W zależności od... jedności czasu, miejsca akcji i naszego aktualnego nastroju :-)
Po większość sanockich skarbów wiedzie droga pod dość stromą górę...
A tam czekają na nas: staromiejskie uliczki, Szwejk, Zamek Królewski (Muzeum Historyczne z kolekcjami, które "spowodują", że nasz pobyt w Sanoku może potrwać o wiele dłużej, niż planowaliśmy - wymieńmy tu tylko najbogatszą na świecie kolekcję dzieł Zdzisława Beksińskiego, ikoniczną wręcz... wystawę ikon, czy kolekcję ceramiki, portretów... A to tylko niektóre z atrakcji, które czekają tu na wielbicieli historii i sztuki).
Wędrując po mieście, na pewno zwrócimy też uwagę na willę (dom zasłużonej w historii miasta rodziny Zaleskich), wyróżniającą się zarówno samą bryłą, "usytuowaną" na skarpie, jak i elementami dekoracyjnymi, spośród których wyróżnia się piętrowa, drewniana loggia - z widokiem na San.
Schodząc w dół - możemy odpocząć na miejskich bulwarach, rozciągających się wzdłuż rzeki.
Osobny "rozdział" każdego przewodnika po Sanoku stanowi jedno z największych w Europie muzeów na wolnym powietrzu... To oczywiście Muzeum Budownictwa Ludowego, czyli skansen, rozpościerający się na przestrzeni niemal czterdziestu hektarów.
Skansen, odkąd pamiętam, był szczególną atrakcją tej części Podkarpacia, a w ostatnich latach zyskał nową "odsłonę" w postaci tzw. Galicyjskiego Rynku, w ramach którego prezentowane są m.in.: sklep kolonialny, piekarnia, warsztat fryzjera, szewca, czy też apteka.
Przemierzając "kryty" kocimi łbami rynek, możemy się poczuć jak w wehikule czasu - zaglądamy do wnętrza domów, czujemy ten szczególny zapach drewna, oglądamy eksponaty, których na próżno dziś szukać w pozbawionych wszelkiego romantyzmu sklepach-kombinatach, minimalistycznych aptekach, salonach, siedzibach, urzędach.
Owiewa nas miłe ciepło naturalniejszego życia...
Ale to również nie wszystko - gdy byłam w skansenie kilka lat temu - można było posłuchać opowieści Pana Bajarza, doskonale "zharmonizowanego" z klimatem miejsca :-), zobaczyć bociana w zagrodzie, kroczącego dumnie pośród nie mniej dumnych i strzelistych malw, poświęcić chwilę na modlitwę i zadumę w przeniesionym do skansenu późnogotyckim, drewnianym kościele Św. Mikołaja Biskupa...
Jeden dzień na poznanie Sanoka to zdecydowanie za mało, a jeśli już zdecydujemy się na taką eskapadę - możemy liczyć na bardzo zdrowe, twórcze i radosne... zmęczenie, które zaprocentuje dobrym nastrojem i uśmiechem na dłuższy czas!
![]() |
Sanok - Rynek i kościół Franciszkanów |
![]() |
Sanok, Zamek Królewski (Muzeum Historyczne) |
![]() |
Sanok, Zamek Królewski (Galeria Beksińskiego) |
![]() |
Sanok, widok z zamku |
![]() |
Sanok, pomnik Zdzisława Beksińskiego |
![]() |
Sanok, willa dr. Zaleskiego |
![]() |
Sanok, Ratusz |
![]() |
Sanok, ławeczka Szwejka |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz