Czeskie Brno zrobiło na mnie większe wrażenie niż równie czeska ;-) Praga. Ta ostatnia - pocztówkowo zadbana, do tego stopnia, że niemal każdy jej zakątek może zapozować do udanej fotografii w najlepszym albumie, ale...
Brno - dla mnie - oprócz elegancji, miało większy zasób tego tzw. "czegoś" niż stolica Czech, a nawet bliska dość, stolica Austrii. Oczywiście doceniam ich architektoniczną wzniosłość, karty historii itd., ale... po to wędrujemy swoimi, papilarnymi szlakami, żeby były one właśnie - nasze. :-)
Brno okazało się jednym z największych moich zaskoczeń in plus w turystycznym życiu, a może największym?
Wiele niespodzianek architektonicznych, splątany układ uliczek i ulice szerokie, strzeliste wieże katedry, bez których żadne stare europejskie miasto chyba nie byłoby odpowiednio zwieńczone, wzgórze, hrad... i
... w ogóle niespieszące się - absolutnie i nigdzie - sobotnie, leniwe, złote popołudnie, ludzie siedzący na murkach, przy kawiarnianych stolikach, na trotuarach, sączący to i owo, palący zapewne owo i to również ;-)...
... i owiewający Brno, takie, jak mnie przywitało, jazz...
Katedra
Spacer po centrum
Atlanty i inne dodatki specjalne :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz